Były piłkarz Korony Kielce i Cracovii Paweł Sasin opowiedział jak wspomina czas spędzony przy Ściegiennego, jaki jest jego sekret na piłkarską długowieczność czy jakie ma plany na przyszłość.
Kamil Dulęba, CowKoronie.pl: Jutro Cracovia zmierzy się z Koroną. Czego oczekuje pan po tym spotkaniu?
Paweł Sasin, były piłkarz Korony i Cracovii: – Korona średnio zaczęła rundę. Dopiero ostatnio wygrała pierwszy mecz. Dużą stratą dla zespołu jest kontuzja Jakuba Łukowskiego. Kielczanie muszą zacząć punktować na wyjazdach, bo ostatnio jej się to nie udaje.
Cracovia na własnym boisku zawsze jest silna. W tym sezonie w lidze nie przegrali. Trudno jednak w tym meczu wskazać faworyta. Pasy liczą na trzy punkty, tym bardziej, że grają u siebie, ale Korona za trenera Kuzery nie raz pokazała charakter i po tym ostatnim zwycięstwie wiara na pewno wróciła. Ja jednak skłaniałbym się ku remisowi.
Jak pan wspomina czas spędzony w Koronie?
– Bardzo dobrze. To był jeden z moich lepszych okresów w piłkarskiej karierze. Mieliśmy bardzo mocny zespół, graliśmy przecież w finale Pucharu Polski. Byliśmy blisko europejskich pucharów. Korona grała wtedy jedną z ładniejszych piłek w Polsce. Mocne drużyny jak przyjeżdżały do Kielc to mecze kończyły się w większości naszymi zwycięstwami.
Odpowiadał mi styl gry za trenera Wieczorka i Zielińskiego. Wtedy miałem ofertę z Sheffield, ale Korona mnie nie puściła.
Ostatnio byłem na 50-leciu, fajnie było powspominać stare czasy i porozmawiać z kolegami z boiska.
Co wpłynęło na pana odejście z klubu?
– Zostaliśmy wtedy zdegradowani do pierwszej ligi. Pół roku jeszcze spędziłem w Kielcach a później wróciłem do ekstraklasy. Chciałem grać na najwyższym szczeblu. Korona dogadała się z Cracovią i tak wylądowałem przy Kałuży. Na pewno aspekt sportowy o tym zadecydował.
Jaki jest sekret na piłkarską długowieczność?
– To prawda jeszcze gram. Obecnie w trzecioligowej Ślęzie Wrocław.
Miałem szczęście, że omijały mnie groźniejsze kontuzje. To jest główny czynnik. Ja już od najmłodszych lat miałem dobrą wydolność. Większą część kariery spędziłem w bocznej strefie boiska i nadal tam gram mimo wieku.
Futbol nadal mnie cieszy, jeśli to by mi się znudziło to na pewno bym tego nie kontynuował, bo teraz chodzi już o adrenalinę, chęć rywalizacji.
Ekstraklasowe doświadczenie na pewno pomaga w 3 lidze.
– Zgadza się, ale dużo na tym poziomie jest znanych piłkarzy. Tomasz Nowak gra w Rekordzie Bielsko-Biała. W Ślęzie mamy dużo młodych chłopaków, którzy chcą czerpać od nas straszych wiedzę, obserwują. Staram się im ją przekazywać wraz z doświadczeniem.
Można powiedzieć, że to trochę sentymentalny powrót do Wrocławia, bo ponad 20 lat temu zaczynał pan w Śląsku.
– Tak. We Wrocławiu chodziłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Po roku jednak została rozwiązana i trafiłem do Śląska Wrocław. Szybko dostałem szansę w pierwszej drużynie. Grali tam bardzo dobrzy zawodnicy. Tu się wybiłem i na pewno jest to powrót sentymentalny. Trenuję nawet teraz pod okiem trenera Kowalskiego, który prowadził mnie w Śląsku, więc można powiedzieć, że zataczamy koło.
Gdzie czuje się pan najlepiej na boisku?
– W Koronie bardzo dobrze grało mi się na prawej pomocy. U trenera Wieczorka mieliśmy dużo luzu, wolną rękę co do podejmowania decyzji, poruszania się w różnych sektorach boiska.
Bok obrony lub pomocny. Trudno mi teraz wybrać. W następnych latach dużo grałem w defensywie.
Też miałem bardzo dobry okres za trenera Smudy w Górniku Łęczna jako defensywny pomocnik.
Prawda jest taka, że jeśli piłkarz ma umiejętności, charakter to na każdej pozycji się odnajdzie. Ja też miałem ich naprawdę dużo.
Jakie ma pan plany po zakończeniu piłkarskiej kariery?
– Już teraz prowadzę treningi grup młodzieżowych we Wrocławiu w Szkółce Sportowej Kosmos Arena. Prowadzi ją mój przyjaciel. Od dwóch lat już myślałem o tym żeby tu wrócić.
Żona też jest menagerem tych obiektów, więc można powiedzieć, że się do tego przygotowywaliśmy. Widzę się w piłce na pewno.
Mam zrobioną licencję UEFA A gdzie mogę prowadzić drugą ligę. Były już jakieś propozycje z drużyn czwartoligowych, ale nie chciałem tego łączyć, bo wychodzę z założenia, że lepiej skupić się na jednej rzeczy jak się czegoś podejmuję.