Maciej Wilusz: Nadal śledzę wyniki Korony

Grać skończył w wieku 34 lat. Kontuzje nie ułatwiały mu kariery.
Mimo, że w Koronie spędził tylko pół roku to zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Przed meczem Korony Kielce ze Śląskiem Wrocław porozmawiałem z Maciejem Wiluszem, który grał w obu klubach. Co sądzi o obecnym Śląsku i jak wspomina Koronę, dlaczego tak szybko zawiesił buty na kołku, co wyniósł z holenderskiej i rosyjskiej szkoły piłkarskiej?

Kamil Dulęba, CowKoronie.pl: Skończył pan karierę w wieku 34 lat. Co pana do tego skłoniło?

Maciej Wilusz: Bardzo dużo rzeczy złożyło się na tą decyzję. Przenosiny z Rosji do Polski były wymuszone przez pandemię i opcje gry za granicą były bardzo utrudnione. Liczyłem na to, że zostanę poza Polską, ale oferty, które dostawałem nie satysfakcjonowały mnie. Długo zwlekałem i namyślałem się czy wrócić do kraju. Górę jednak wzięła cała sytuacja na świecie. Chciałem być też blisko rodziny. Po powrocie duże rozczarowanie. Nie tego oczekiwałem, nie tak to sobie wyobrażałem. Rozwiązałem kontrakt z Rakowem, do tego kontuzja, która mi się przytrafiła.
Może jestem jeszcze w wieku, w którym mógłbym pograć, jednak z tyłu głowy mam te wszystkie urazy, które pojawiały się w trakcie kariery. Podjąłem decyzję, że muszę zadbać o siebie, o swoje zdrowie, poszukać dalszej ścieżki w życiu, a w szczególności zająć się rodziną.

Fot. Śląsk Wrocław

– Transfer do Śląska Wrocław na początku 2021 roku i powrót do klubu po 16 latach było czymś wyjątkowym. W końcu zaczynał pan w tym klubie piłkarską karierę.

– Bardzo mi zależało, żeby zagrać dla Śląska. Chciałem się pokazać. Niestety nie było mi dane wystąpić dla swojego klubu nigdy w życiu, bo jeszcze w Rakowie doznałem kontuzji. Ubolewam nad tym, bo moim celem było zostać we Wrocławiu na dłużej.

– Przejdźmy do obecnego Śląska. Od początku sezonu nowym trenerem klubu jest Ivan Djurdjević. Na pewno obserwuje pan poczynania jego drużyny. Jak pan uważa na co stać ekipę z Wrocławia?

– Wyniki na początku sezonu są bardzo obiecujące. Widać, że trener Djurdjević zmienił styl gry drużyny. Ten zespół zaczął inaczej funkcjonować. Wspominam trenera jeszcze za czasów Lecha Poznań. Bardzo mi się podobał jego styl prowadzenia drużyny. Pozytywnie go odbierałem i uważałem, że to może być dobry szkoleniowiec. Kiedy trafił do Śląska to pomyślałem, że to bardzo ciekawy ruch. Oby się we Wrocławiu zadomowił. Z Chrobrym był blisko ekstraklasy co pokazuje, że w Głogowie stworzył bardzo mocną drużynę.

– Mimo tego, że na wypożyczeniu w Koronie spędził pan tylko pół roku to przez kibiców został zapamiętany z bardzo dobrej strony. Był pan ważną postacią w defensywie kielczan, drużyna gole traciła niezwykle rzadko, a gdy wrócił do Lecha zapracował na transfer do FK Rostow. Można powiedzieć, że odżył pan w Kielcach?

– Potrzebowałem tego wypożyczenia do Korony. Tak, odżyłem tu. Gdy byłem w Lechu po rozegraniu kilku spotkań doznałem kontuzji barku i później było mi bardzo trudno wskoczyć do składu. Długo nie grałem i szukałem miejsca, w którym dostanę szansę. Wtedy zgłosiła się Korona. Bardzo się cieszę z czasu spędzonego przy Ściegiennego. Mieliśmy niezłe wyniki. Praca z trenerem Broszem pozytywnie utkwiła w mojej pamięci. Bardzo miło wspominam Kielce. Z żoną spędziliśmy tu fajny czas. Czułem się w Kielcach bardzo dobrze i wtedy poczułem, że wracam na odpowiednie tory. Regularna gra zaowocowała wcześniejszym powrotem do Lecha, a później transferem do Rosji.

Fot. Cyfrasport

– Jaka to była Korona?

– Tworzyliśmy bardzo zgraną drużynę. Bardzo fajnie współpracowaliśmy. Mieliśmy kilku zawodników, którzy posiadali wysokie umiejętności indywidulane, ale każdy z nas pracował dla drużyny, wspierał się. Byliśmy kolektywem i graliśmy otwarcie przeciw każdej drużynie. Nie byliśmy zespołem, który mocno się cofał. Nie baliśmy się nikogo.

– Korona Kielce po dwóch latach wróciła do ekstraklasy. Dla kibiców to była ważna chwila. Klub wraca powoli na dobrą ścieżkę.

– To prawda. Korona długo grała w ekstraklasie i cieszy to, że wraca na swoje miejsce. Ja uważam, że te pierwsze mecze są takie, że trzeba się znów z tym wszystkim oswoić i złapać odpowiedni rytm. Na pewno nie stanie się to po kilku spotkaniach, potrzeba czasu, ale trzymam kciuki za Koronę żeby przypominała sobie jak to jest w ekstraklasie i zawsze patrzę na jej wyniki.

– W bardzo młodym wieku wyjechał pan do Holandii. Ostatecznie nie udało się zadebiutować ani w pierwszej drużynie Heerenveen ani Sparty Rotterdam. To była kwestia kontuzji?

– Niestety tak. Zresztą tak samo było później w Rosji. To pokazuje, że jak zaczęło mi się dobrze układać na boiskach zagranicznych to zawsze pojawiały się kontuzje, które hamowały mój rozwój. Kontuzje były zmorą w mojej karierze.

– Dużo pan wyciągnął z gry w Holandii i Rosji?

– Bardzo dużo. Przede wszystkim jeśli mówimy o Holandii. Wyjeżdżałem mając 15 lat. To jest taki okres dojrzewania, wtedy najwięcej się poznaje i kształtuje się charakter, mentalność. Mocno to wpłynęło na mój dalszy rozwój. Powrót do Polski też nie był łatwy, bo wracałem ze świetnego miejsca na niższy poziom, ale nie zraziłem się tym. Szkoła holenderska wychowywała piłkarzy krok po kroku, uczyła żeby się nie spieszyć. Postanowiłem iść tą ścieżką, nie chciałem od razu celować w ekstraklasę. Trafiłem do pierwszoligowego MKS-u Kluczbork, później GKS-u Bełchatów i Lecha. Do zespołu z Poznania mam ogromny sentyment, bo gra Lecha zawsze mi się podobała.
Rosję również wspominam bardzo dobrze. Wiele trudnych meczów tam rozegrałem, przeciwko mocnym zespołom. Nabyłem tam ogromne doświadczenie. Zderzenie się z inną filozofią, mentalnością, intensywność pracy na całkiem innym poziomie. W Rostowie miałem bardzo dobry kontakt z władzami klubu. To był dobry czas. Jednak tam też kontuzja pokrzyżowała mi plany.

Fot. Newspix

– Jednym ze spełnionych marzeń jest gra w reprezentacji Polski. Ma pan na swoim koncie cztery występy z orłem na piersi.

– Gra dla swojego kraju to największa nagroda i ogromne wyróżnienie. Żałuję, że nie udało się dłużej utrzymać w reprezentacji. Był moment kiedy grałem w Rosji na bardzo wysokim poziomie i miałem nadzieję, że wrócę do kadry. Niestety nie udało się, ostatni mecz z Litwą, który zagrałem nieco gorzej mógł zadecydować, ale na zawsze to zostanie w pamięci i życzę każdemu żeby tego doświadczył.
Było mi dane zagrać z Niemcami, nie był to łatwy moment zwłaszcza jak wchodzi się z ławki jako środkowy obrońca. To było coś wielkiego zagrać z takimi zawodnikami i utrzymać bezbramkowy remis. Na pewno jedna z najprzyjemniejszych chwil.

– Nadal jest pan przy piłce?

– Oczywiście. Najpierw jednak zrobiłem sobie przerwę po końcu kariery. Od stycznia do czerwca starałem się dwa razy w tygodniu przyjeżdżać do mojego brata, który jest trenerem Śląska Wrocław U17. Podpatrywałem, pomagałem w sprawach organizacyjnych na boisku. Zawsze mnie interesowało jak to jest być trenerem. To jest ta droga jaką chciałbym podążać. Pół roku spędzone na aktywnym odpoczynku.
Teraz jestem w sztabie Lecha Poznań jako asystent trenera Damiana Sobótki w Akademii Lecha U15. Jestem dalej w piłce i mam nadzieję, że swoje doświadczenie zebrane przez te wszystkie lata będę mógł przekazać i liczę, że to wszystko zaprocentuje.

Share:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *