Kiełb: Chciałem, żeby chłopaki mieli nauczyciela polskiego

– Jeżeli masz w drużynie takich ludzi jak „Golo”, „Kuzi”, „Korzeń”, czy Krzysiu Kiercz to musisz się dostosować to zasad panujących w grupie i szybko przesiąkasz tym klimatem. Ktoś przychodził i musiał się dopasować. Tak samo było z trenerami – mówi w rozmowie z cowKoronie.pl był pomocnik kieleckiego klubu Jacek Kiełb.

Zaskoczony jesteś brakiem awansu Korony do grupy mistrzowskiej?

Jacek Kiełb, były pomocnik Korony: Wszyscy chyba jesteśmy zaskoczeni. I pewnie rozczarowani… W ostatnich dwóch sezonach Korona grała w górnej „ósemce”, więc można było się spodziewać, że tym razem będzie tak samo. Zresztą kiedy chłopaki wygrali z Arką na początku rundy i zajmowali czwarte miejsce pomyślałem sobie: Wow, jest nieźle. Serducho się cieszyło. Ale potem coś nie zagrało, w kilku meczach zabrakło szczęścia, w kilku rywale okazali się po prostu lepsi. Szkoda. Drużyna znalazła się w trudnym momencie, ale musi się teraz pozbierać. Wierzę w chłopaków, w to, że się podniosą i – mimo gry w grupie spadkowej – dadzą kibicom sporo powodów do radości.

Co w Twojej opinii zawiodło?

Nie ma mnie już w tej szatni i nie chcę rzucać oskarżeń, bo mogę mówić tylko o tym, co widziałem z boku, jako kibic. Zawsze też staram się szukać pozytywów. Dziś o Koronie mówi się głównie w negatywny sposób, ale nie zapominajmy, że chłopaki zagrali też sporo dobrych meczów.

fot. Monika Wantola

Gino Lettieri mocno mieszał w składzie, potrafił zmienić kilku piłkarzy względem poprzedniego meczu. Takie rotowanie na pewno musiało odbić się na wynikach.

No tak, trener lubi zaskakiwać. Ale powiem ci, że on zaskakiwał nie tylko dziennikarzy czy kibiców, ale i nas, zawodników. Potrafił w ostatniej chwili wprowadzić kogoś do gry, zmienić taktykę. Nie chcę mówić, że to jest złe, ale taki już jest trener Gino. Lampka mu się zapali, wpadnie do głowy jakiś pomysł i nagle wprowadza go w życie. Pewnie w kilku sytuacjach mógł zachować się lepiej, ale on po prostu już chyba ma te zmiany we krwi.

Lettieri kiedy nie idzie drużynie obwinia piłkarzy, ma pretensje do wszystkich wkoło, a rzadko winę widzi u siebie. Jak takie zachowanie trenera odbiera szatnia?

Trudny temat… Myślę, że m.in. dlatego mnie dziś nie ma w Koronie. Pamiętam taką sytuację po wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków. Zremisowaliśmy 1:1, a trener Lettieri na konferencji prasowej powiedział, że „dziękuje Wiśle, że dała nam prezent i pozwoliła zdobyć punkt”. Nie odebraliśmy tego dobrze jako drużyna, bo daliśmy z siebie w tym spotkaniu 100 procent. A to, że nie zawsze wszystko wychodzi na boisku, to inna sprawa. Na pomeczowej analizie wstałem i powiedziałem w imieniu zespołu, że nie powinien tak mówić publicznie. Może nam w szatni powiedzieć absolutnie wszystko, zrugać o każdy błąd, ale na zewnątrz musimy być jednością. Trener Lettieri był mocno zaskoczony… Stwierdził, że to było nieporozumienie, że jego słowa zostały źle przetłumaczone przez Davida. Mam nadzieję, że z nowym tłumaczem już chłopaki nie będą mieli takich nieporozumień…

fot. Radio Kielce

 

Dobry trener, ale słaby w takich życiowych relacjach z zawodnikami?

Jeśli chodzi o trenerski warsztat, sposób prowadzenia zajęć, pomysł na grę, to myślę, że nikt nie powie o Lettierim złego słowa. To jest dobry trener. A życiowo? Opowiem jedną sytuację z końca tamtego sezonu, gdy już było wiadomo, że odchodzę. Wprawdzie prezes Zając jeszcze w mediach mówił, że rozmawia z Kiełbem, że negocjacje trwają, ale tak naprawdę było już pozamiatane. I trener Gino wziął mnie na rozmowę. I powiem ci, że nigdy wcześniej tak szczerze ze mną nie porozmawiał. Powiedział, że bardzo mnie ceni, że chce żebym tu został, ale wie jaka jest sytuacja z kontraktem. To była końcówka sezonu, gdy z trenera zeszło już chyba to całe ciśnienie. Podszedł na luźno, pożartował, wreszcie był taki naturalny, normalny. Jak chce, to potrafi. W trakcie sezonu bywało z nim jednak czasem naprawdę ciężko.

Gino Lettieri powinien dalej pracować z zespołem? Maciej Bartoszek został zwolniony, bo zdaniem władz klubu nie gwarantował rozwoju drużyny. Lettieri pracuje drugi sezon, ale statystyki ma bardzo podobne jak przed rokiem. Z tą różnicą, że wtedy była grupa mistrzowska, a teraz nie.

Dymisja trenera Bartoszka to był szok chyba dla wszystkich. Prezes Zając w taki sposób ocenił jego potencjał, choć praktycznie nie zdążył go poznać. Bo trudno to zrobić w miesiąc. Swoją drogą na początku, jak zaczynał pracę w Koronie, powiedział, że nie widzi powodów, żeby szukać innego trenera. A kilka dni później już zaczął… Mimo, że awansowaliśmy do „ósemki” i ze wszystkimi graliśmy w niej jak równy z równym. Było minęło… Zadra jednak pozostała, w taki sposób przerwano coś, co mogło dać Koronie wiele dobrego.

Ale co z Lettierim? Powinien zostać?

Nie potrafię w tym momencie na to pytanie odpowiedzieć. Z jednej strony widzimy co się dzieje w ekstraklasie czy w pierwszej lidze. Przychodzi trener, popracuje 3-4 miesiące, przegra trzy mecze i już go nie ma. Karuzela się kręci, wskakuje następny i tak wkoło. Trudno o jakąkolwiek ciągłość, nie mówiąc o możliwości wprowadzenia swojej wizji, zbudowania kadry na zawodnikach, którzy do niej pasują. Z drugiej strony wydaje się, że trener Lettieri jako jeden z nielicznych w ekstraklasie ma ogromny komfort pracy. Ma pełne zaufanie ze strony prezesa, zbudował drużynę po swojemu. Przez dwa lata wymienił praktycznie całą kadrę. Prezes Zając musi ocenić, co dla Korony będzie lepsze. Czasem zmiana może dać impuls, ale czasem może wszystko popsuć. Może Gino uderzy się po sezonie w pierś, przyzna do błędu, zrozumie co zrobił źle i przed nowym wyciągnie wnioski i pewnych błędów już nie popełni? Kurcze, naprawdę ciężko odpowiedzieć na to pytanie…

To może inaczej. Uważasz, że obecnej Koronie brakuje tego kieleckiego charakteru? Ludzi, dla których ten klub jest czymś więcej niż tylko miejscem pracy?

Zdecydowanie tak. Tu zawsze czuć było ten niepowtarzalny klimat. Byłem w kilku szatniach i takiej atmosfery, jak w Koronie nie było nigdzie. Bez względu na to, kto był trenerem. Jeżeli masz w drużynie takich ludzi jak „Golo”, „Kuzi”, „Korzeń” czy Krzysiu Kiercz, to musisz się dostosować do zasad panujących w grupie i szybko przesiąkasz tym klimatem. Ktoś przychodził i musiał się dopasować. Tak samo było z trenerami. Owszem ten klimat stworzyliśmy z trenerem Ojrzyńskim, ale następni też go od razu czuli. Trener Pacheta, Tarasiewicz, Brosz czy Bartoszek. Oni wszyscy wiedzieli, że Korona to jest właśnie ten niepowtarzany klimat i nie można go zabijać. Wiedzieli, że jak przychodzi mecz z Wisłą to przez kilka dni atmosfera w klubie buzowała, każdy chodził maksymalnie nakręcony. Uczyliśmy chłopaków z zagranicy historii Korony, opowiadaliśmy o sytuacji z „Małpą”. To nas jednoczyło i napędzało do pracy. Poza tym zawsze mieliśmy ogromne wsparcie ze strony kibiców. Jak chłopaki z „młyna” przyszli na trening i krzyknęli parę razy „Korona, Korona!”, to najchętniej tego samego dnia byśmy wyszli zagrać ten mecz.

Fot. Korona Kielce

 

W tym sezonie dwukrotnie zdarzyło się, że piłkarze po przegranych meczach musieli oddać kibicom koszulki. W tym właśnie po porażce 2:6 z Wisłą.

I trudno się dziwić ich złości. Gdy byłem w Koronie, zawsze jak przychodzili piłkarze z zagranicy naciskałem ich, żeby uczyli się języka polskiego. W ostatnim sezonie, gdy nasza szatnia zrobiła się już maksymalnie międzynarodowa poszedłem do prezesa i zapytałem, kiedy chłopaki będą mieli nauczyciela, żeby mogli chodzić na lekcje. Bo oni nie chcieli, żebyśmy w szatni mówili do nich po polsku, bo nic nie rozumieli. Prezes stwierdził, że nie ma takiej potrzeby. I teraz mamy sytuację, że po meczu kibice cię opierdzielają. Polacy stoją z przodu słuchają tych krzyków, a reszta z tyłu nie wie dokładnie o co chodzi. Co z tego, że po tym im to przetłumaczysz, jak to już nie osiągnie takiego efektu. Kibice chcą dobrze dla drużyny, oni mają Koronę w sercu, więc jeśli dochodzi do takiej rozmowy, to tylko wtedy, gdy uważają, że coś złego zaczyna się dziać. Chłopaki muszą, choć w podstawowym stopniu, znać polski. Za moich czasów tak było. Nie mówię o zawodnikach z Bałkanów czy Słowakach, bo oni po kilku miesiącach już swobodnie rozmawiali, ale nawet Leo [Brazylijczyk Leandro – red.] czy Olivier Kapo starali się mówić po polsku. Opowiem anegdotę. Chyba to była akcja Kamila Sylwestrzaka. „Małpa” wziął kiedyś żółte karteczki, napisał na nich podstawowe zwroty dla obrońcy: plecy, podaj, czas, pierwsza, lewa, prawa itd. i obkleił nimi całą szafkę „Musy” [Iworyjczyka Moussy Ouattary – red.]. To był oczywiście żart. Ale na następnym treningu mamy gierkę, a Moussa nagle dyryguje obroną po polsku. Niby z żartów, a udało się osiągnąć fajny efekt. Ten polski jest w szatni niesamowicie ważny. Bo wyobraź sobie, stajesz na środku, opowiadasz dowcip i nagle śmieją się tylko dwie osoby, a reszta patrzy na ciebie, jak na wariata… Dlatego bardzo się cieszę, że umowy przedłużyło ostatnio trzech Polaków. „Kosa”, „Żuber” i „Ceba”. „Kosa” to jest megachłopak, ile on serca wkłada w każdy mecz, ile biega, jak walczy. „Żuber” i „Ceba” to wiadomo, goście stąd, wychowankowie. Mam nadzieję, że oni i kilku innych chłopaków odbudują ten koroniarski charakter.

 

Ok, zamknijmy temat Korony. Powiedz na koniec co u Ciebie? Chyba spodziewałeś się, że ten sezon w pierwszej lidze będzie łatwiejszy?

Bez dwóch zdań. Plan był jasny: wrócić po sezonie do ekstraklasy, ale pierwsza liga brutalnie nas zweryfikowała. Od razu złapaliśmy wielki spadek formy i nie potrafiliśmy się już odkręcić. Nie chcę szukać łatwych wymówek, ale naprawdę przeskok między ekstraklasą, a pierwszą ligą jest ogromny. Czasem masz wrażenie, że to są dwie różne dyscypliny. Teraz musimy spokojnie dokończyć ten sezon, wygrać jak najwięcej meczów i w kolejnym powalczyć o awans. Termalika to jest zupełnie inny klub niż Korona. Prywatni właściciele oczekują oczywiście jak najlepszych wyników, ale tutaj życie toczy się inaczej. Wiadomo jaką miejscowością jest Nieciecza… Cisza, spokój. Ale chyba było mi to potrzebne po tym ostatnim czasie w Koronie.

fot. Bruk-Bet Termalica Nieciecza

Wyobrażasz sobie, że mógłbyś po raz czwarty wrócić do Korony?

Nie wiem, naprawdę… Mam już 31 lat, „Ryba” już młodszy nie będzie. Wiesz, że mam w sercu ten klub, jak bardzo mi na nim zależy. Kielce, Korona – mnie nic więcej nie trzeba mówić.

Share:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *