Bardzo chcielibyśmy po meczu w Białymstoku pochwalić, któregoś z ofensywnych graczy Korony, ale zawodnicy występujący na tych pozycjach, nie dali ku temu najmniejszych powodów. To był po prostu słaby mecz w wykonaniu kieleckiego zespołu. Nie pozostaje nam nic innego jak docenienie zawodnika, który w ostatnich spotkaniach jest najmocniejszym punktem Korony.
Od momentu, gdy występuje w podstawowym składzie, wniósł do zespołu pewność, która na pozycji bramkarza jest kluczowa dla funkcjonowania całej drużyny. Marek Kozioł numerem jeden został po zwolnieniu trenera Gino Lettieriego, który stawiał na Pawła Sokoła, choć ten nie zawsze prezentował dyspozycję uprawniającą go do występowania na poziomie ekstraklasy. Od meczu z Wisłą Kraków etatowym golkiperem Korony jest już Kozioł i trzeba przyznać, że była to bardzo dobra decyzja tymczasowego szkoleniowca Sławomira Grzesika, kontynuowana w kolejnych meczach przez Mirosława Smyłę.
W ligowych spotkaniach w barwach Korony Kozioł wystąpił 15 razy, z czego aż osiem z tych meczów kielczanie zakończyli bez straconego gola. Świetne warunki fizyczne, olbrzymi zasięg ramion, dobry refleks, pewna gra na przedpolu, to największe atuty zawodnika urodzonego w Nowym Sączu. Swoje walory potwierdził także w niedzielnym meczu z Jagiellonią.
Kielecki bramkarz mecz rozpoczął nerwowo, od niepewnego wprowadzenia piłki do gry nogą z piątego metra, które zainicjowało groźną akcję Jagiellonii. W kolejnych minutach było jednak już tylko lepiej. Pierwszy raz do poważnej interwencji Marka Kozioła zmusił… kolega z drużyny – Milan Radin. W 15. minucie pomocnik Korony próbował przerwać akcję białostoczan, jednak zrobił to tak niefortunnie, że piłka niechybnie zmierzała do bramki Korony. Refleksem w tej sytuacji popisał się jednak 31-latek, ratując zespół przed utratą gola. Kolejną ważną interwencję Kozioł zanotował w 32. minucie w bardzo ładnym stylu broniąc strzał po ziemi Juana Camary.
W 63. minucie po dużym błędzie stopera Ivana Marqueza w sytuacji strzeleckiej znalazł się nowy napastnik Jagiellonii Jakov Puljić, ale i z jego uderzeniem bardzo pewnie poradził sobie kielecki bramkarz. Dwie ostatnie kluczowe interwencje mierzący 199 cm wzrostu golkiper zanotował w końcówce spotkania. Najpierw w 87. minucie zatrzymał strzał „podcinką” Jesusa Imaza, a już w doliczonym czasie gry skutecznie interweniował przy kolejnej próbie Puljica. W 89. minucie Kozioł, który już wcześniej kilka razy był upominany przez sędziego Daniela Stefańskiego, został ukarany żółtą kartką za opóźnianie gry.
Po meczu z Jagiellonią licznik Marka Kozioła bez puszczonej bramki wzrósł do 440 minut i zapewne kieleccy kibice nie mają nic przeciwko temu, żeby w kolejnych tygodniach swój rekord śrubował. Jednak bez lepszej gry zespołu w ofensywie, większej liczby kreowanych sytuacji, oddawanych strzałów i co najważniejsze skuteczności, Koronę czeka bardzo trudna walka o utrzymanie w ekstraklasie. Bezbramkowymi remisami ligi może nie dać się obronić…
Robert Jedynak