Jacek Kiełb tuż przed startem sezonu opowiedział nam o swojej ostatniej kontuzji, czy odczuwa presję w walce o utrzymanie i czy pogodzi się z rolą zmiennika.
Kamil Dulęba, CowKoronie.pl: Nietypowa to była przerwa, bo zaczęła się już w listopadzie. Liga startuje pod koniec stycznia. Pierwszy raz mamy taką sytuację.
Jacek Kiełb, piłkarz Korony Kielce: To prawda. Liga często wracała w lutym lub marcu. Czasami wyjeżdżało się na dwa obozy zagraniczne. Teraz to wolne zostało skrócone. Mamy tak przygotowane stadiony w ekstraklasie, że przy takiej pogodzie to nie jest żaden problem żeby grać. Dobrze, bo nie trzeba tak długo czekać.
Miało to na was jakiś wpływ?
– Każdy chce grać i potrzebuje adrenaliny. Długa przerwa od ligi nie jest dobra, ale z drugiej strony gdyby była dłuższa to mielibyśmy więcej czasu na przygotowania, bo sporo rzeczy musieliśmy zmienić.
Czujesz jaka presja na Tobie ciąży jako na kapitanie i człowieku związanym z Koroną.
– Jest duża, ale im większa tym łatwiej do tego podchodzę. Inaczej by nam się grało jakby było więcej punktów. Musimy zdobyć ich bardzo. Ja sobie poradzę z presją.
Duża rywalizacja w drużynie. Czy pogodzisz się z rolą zmiennika?
– Jasne, że tak. Zdaję sobie sprawę, że nie robię się młodszy, ale wiem o tym, że dużo mogę dać drużynie i jej pomogę. Najważniejszy jest cel jaki przed nami stoi.
To wyjątkowy rok, bo 50-lecie klubu. Każdy chciałby je obchodzić w dobrych nastrojach.
– Bardzo piękna liczba. To jest dodatkowy bodziec żeby te urodziny nie były smutne.
Co Jacek Kiełb może dać Koronie?
– To ja wam pokażę co (śmiech). Miałem lepsze i gorsze momenty, ale wiara kibiców zawsze mi mocno imponowała i dodawała skrzydeł. Dam od siebie coś ekstra. Bardzo dużo osób na mnie liczy i nie mogę ich zawieść.
Powrót w zeszłym roku po kontuzji dał Ci implus?
– Bardzo duży. Przez ten czas dużo myślałem. Chciałbym być też przykładem dla ludzi, którzy przechodzą w swoim życiu trudny okres, że można się z tego podnieść. Ja dałem radę w bardzo trudnym momencie. Dużo osób mnie wsparło.
Myślałem wtedy czy nie zakończyć kariery, ale ludzie dodawali mi siły. Przyjaciele, najbliżsi, ale także kibice. Tyle wiadomości co dostałem ze wsparciem jest nie do zliczenia.
Jeszcze nie wieszasz butów na kołku. Jest już jakiś plan po zakończeniu kariery?
– Jeszcze nie. Dużo grania przede mną. Pewnie chciałbym zostać przy sporcie, ale jeśli skupiłbym się na tym co mam robić w przyszłości to nie koncentrowałbym się jaki cel teraz stoi przede mną i drużyną.
Twój najlepszy kolega w drużynie?
– Było ich sporo, a jeśli chodzi o obecny skład to nie wymienię jednego, bo ktoś mógłby się obrazić (śmiech).