
Na Suzuki Arenie odbył się prawdziwy horror z happy endem dla gospodarzy. Jacek Kiełb został okrzyknięty królem Kielc, strzelając gola przewrotką w doliczonym czasie gry. Podbeskidzie dominowało, ale wraca z Kielc bez punktów.
Na kilka zmian w składzie zdecydował się trener Leszek Ojrzyński. Do wyjściowej jedenastki wskoczył Adam Frączczak, Jakub Łukowski i Mario Zebić. Po obowiązkowej pauzie za żółte kartki wrócił Piotr Malarczyk. Na ławce rezerwowych znalazło się miejsce dla Luki Zarandii – nowego nabytku kieleckiego klubu.
W pierwszych minutach kielczanie wyglądali na wystraszonych, a Podbeskidzie starało się grać piłką i zamknęli gospodarzy na ich połowie. Wystarczył natomiast pierwszy kontratak Korony i Dawid Błanik udowodnił, że jest w doskonałej formie strzelając kolejnego gola w sezonie. Wydawało się, że goście narzucili swój styl gry i kontrolują przebieg meczu. Wiele strat notowali zawodnicy Korony, ale na szczęście nie kończyły się one sytuacjami bramkowymi. Z minuty na minutę kielczanie zaczęli wreszcie konstruować akcje. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę Jakub Łukowski mógł podwyższyć prowadzenie, ale jego uderzenie zostało zablokowane.

Fot. Kamil Bielaszewski
Na drugą połowę nastąpiła zmiana wśród młodzieżowców. Oskar Sewerzyński wszedł w miejsce Marcina Szpakowskiego. Chwilę po wznowieniu gry kibice przeszli prawdziwy rollercoaster. Najpierw Adam Frączczak zdobył bramkę, która została anulowana przez system VAR, ponieważ napastnik Korony był na spalonym, a następnie Podbeskidzie przeprowadziło akcję zakończoną trafieniem Emre Celtika. Podopieczni trenera Ojrzyńskiego stracili koncentrację i od 51. minuty było 1:1. Kwadrans później goście znów trafili do siatki, ale tym razem VAR zadziałał na korzyść Korony i dopatrzył się spalonego Marcela Misztala. Oblężenie bramki Konrada Forenca wciąż trwało. Korona miała ogromne problemy nawet z w wyjściem poza własną połowę. W doliczonym czasie gry świetne dośrodkowanie Jacka Kiełba zmarnował Szykawka. Białorusin doszedł do jednej z nielicznych okazji na zdobycie bramki. Chwilę później znów szczęście po stronie Korony, najpierw piłka trafiła w słupek, a później Konrad Forenc interweniował na linii bramkowej. Szczęście dziś nie opuszczało Korony do tego stopnia, że w doliczonym czasie gospodarze zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Szykawka wygrał walkę o piłkę i zgrał głową, a Jacek Kiełb strzałem przewrotką dał prowadzenie i zwycięstwo Koronie.
Marcin Łataś