Dużo fauli, mało goli. Korona przoduje w niechlubnych statystykach

„Banda Świrów” Leszka Ojrzyńskiego słynęła z ostrej gry, która często była przerywana gwizdkiem. Okazuje się, że taka Korona to wcale nie przeszłość. Kielczanie popełniają prawie 20 fauli na mecz. W tym elemencie są w „dziesiątce” wśród klubów z… 35 europejskich lig.

Korona w tym sezonie przepisy przekraczała już 415 razy. Piłkarze Mirosława Smyły (a wcześniej Gino Lettieriego) 199 razy faulowali na własnej połowie, a 216 na połowie rywala. W ekstraklasie czynią to zdecydowanie najczęściej. Przoduje w tym elemencie Jakub Żubrowski. 27-letni pomocnik do tej pory popełnił 52 faule. Drugi w tej mało chlubnej statystyce jest Michał Gardawski (37 fauli), a trzeci Bośniak Ognjen Gnjatić (32).

Korona wyjątkowo rzadko zdobywa gole, to żadne odkrycie. W 22 dotychczasowych meczach strzeliła ich tylko 12. Nieskuteczność kielczan najlepiej pokazują jednak liczby. Piłkarze Smyły oddają w trakcie meczu średni 11,82 strzałów, 4 z nich są celne, 4,90 niecelne, a 2,90 zostaje zablokowanych przez rywali.

Niemal połowa z tych uderzeń to próby zza pola karnego (dokładnie 5,76). W ten sposób Korona zdobyła dwa gole. Najwięcej strzałów zza pola karnego oddał Erik Pacinda. Bramkarzy próbował w ten sposób pokonać 26-krotnie, jednak zaledwie dziesięć szybowało w światło bramki.

Fot. Paweł Jańczyk/Fotografia Piękna

Słowak jest zresztą zawodnikiem, który najczęściej szuka pomysłu do zdobycia gola. Pacinda łącznie na bramkę rywali uderzał 37 razy, ale zaledwie szesnaście razy celnie. Tuż za nim uplasował się Uros Djuranović. Przesunięty obecnie do drużyny rezerw Czarnogórzec jesienią oddał 33 strzały (17 celnych, bez gola). Podium w tej klasyfikacji uzupełnia drugi z napastników Michal Papadopulos. Z 25 uderzeń Czecha, tylko osiem leciało w bramkę, ale i tak pozwoliło mu to na zdobycie dwóch goli.

Kielczanie trzykrotnie do tej pory trafiali w słupki i poprzeczkę. Po jednym razie w górne obramowanie bramki uderzyli Adnan Kovacević i Djuranović, a słupek obił Marcin Cebula.

Kamil Dulęba

Share:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *