Mało udziela się w mediach, ale zrobił wyjątek. Michał Gardawski opowiedział m.in. jak bardzo liga grecka różni się od polskiej, dlaczego jego zdaniem Korona spadła z ekstraklasy, z jakiego powodu nie wyszło mu w Cracovii i co by zmienił w polskim futbolu?
Kamil Dulęba, CowKoronie.pl: Jak Ci się żyje w Grecji?
Michał Gardawski: – Super. To raj na ziemi. Piękna pogoda, ludzie bardzo otwarci, pomocni. Dużo osób marzy o tym żeby tu pracować, ja spełniam to marzenie.
Jak ocenisz tamtejszą ligę, dużo się różni od polskiej ekstraklasy?
– Polska liga jest bardziej fizyczna. W Grecji więcej gra się piłką. Jest duża kultura gry, no i mamy tutaj więcej drużyn walczących o puchary. Poziom jest tu też wyższy, niedawno Marcelo i James przyszli do Olympiakosu Pireus. Jest tu wielu piłkarzy, którzy wygrywali Mistrzostwo Świata czy Ligę Mistrzów. Co roku jakiś klub z ligi gra w pucharach.
Jak to się stało, że trafiłeś do Polski?
– Znałem trenera Lettieriego. Pracowaliśmy razem w Duisburgu. Gdy on trafił do Korony, to mój agent do niego zadzwonił i polecił mnie. Wiedział, że znam język polski. Trener się ucieszył i trafiłem do Kielc.
W Asterasie grasz na skrzydle. To przez wiele lat była Twoja docelowa pozycja na boisku. Na jakiej czujesz się najlepiej, bo w Koronie głównie byłeś bocznym obrońcą.
– Nie ma to dla mnie zbyt dużego znaczenia. Dobrze gram obiema nogami. Na boku czuję się najlepiej, w środku byłoby trudniej. Nie mam ulubionej pozycji.
Sezon spędziłeś w PAS. Nie było możliwości kontynuować tam kariery?
– Miałem roczny kontrakt. Trener Iraklis Metaxas, który pracował w ze mną w zeszłym sezonie w PAS Gianinna teraz jest szkoleniowcem Asterasu. Namówił mnie na grę tutaj i zmieniłem klub.
Co Twoim zdaniem nie poszło, że Korona w sezonie 2019/20 spadła z Ekstraklasy?
– Po pierwsze zaczęły się problemy finansowe, zarząd klubu nie był z nami szczery. Nie dostawaliśmy pensji. Kosztowało nas to dużo nerwów. W zespole było za dużo piłkarzy, którzy myśleli tylko o tym, kiedy ta pensja przyjdzie. Jako drużyna brakło nam charakternych piłkarzy. Nieprzedłużenie umowy z Bartkiem Rymaniakiem czy Mateuszem Możdżeniem to błąd. Takich ludzi potrzebowaliśmy. To oczywiście tylko przykłady, ale w tym ostatnim sezonie nie było dużo silnych charakterów. Ludzi, którzy mogliby wstrząsnąć szatnią. Trzymanie trzonu zespołu to klucz, przecież dwa lata były dobre w naszym wykonaniu. Elii Soriano klub zaproponował kontrakt, jak on już miał podpisany w Holandii. To niedorzeczne. Wiele innych rzeczy się na też to złożyło.
W Grecji jak podpisywałem kontrakt z PAS, to powiedzieli mi, że mogą być poślizgi z wypłatami. Nie miałem z tym problemu. W Koronie nikt z nami o tym nie rozmawiał. Niektórzy nie myśleli o tym, żeby grać tylko czy w ogóle dostaną pieniądze, bo nikt nie widział co się stanie z klubem. Nikt z zarządu nie był w stanie nam powiedzieć co dalej, a to przecież ich zadanie żeby nas uspokoić. Żaden z nas nie miał problemu z tym, że nie ma pensji na czas tylko czy będzie kiedykolwiek. Mogło być tak, że nie dostaniesz nic za pół roku swojej pracy. Komunikacja między zarządcami a piłkarzami była katastrofalna. Za dużo było problemów. To tylko kilka przykładów.
Chciałbym trochę porozmawiać o podziałach w szatni podczas tego ostatniego sezonu. Bardzo dużo się mówiło o tym, że polscy piłkarze nie mieli najlepszych kontaktów z obcokrajowcami i przede wszystkim miały na to wpływ wyniki.
– Dużo też o tym słyszałem, ale to nieprawda. W szatni było fajnie. Zawsze na to się zgania, ale wiadomo, że jak nie ma wyników to atmosfera siada. Między piłkarzami nie było jednak żadnych problemów. Dobrze się dogadywaliśmy.
Czy to prawda, że zaczęły psuć się relacje z Gino Lettierim? Jego wypowiedzi o drużynie w pewnej chwili nie były najlepsze.
– Znam Gino i wiem jaki jest. To impulsywny trener. Za dużo czasami mówił na konferencjach, na mnie to nie miało żadnego wpływu. Wiem, że dwa dni po meczu by tego nie powiedział. Może innym chłopakom to przeszkadzało. Lepiej jakby trochę ochłonął i powiedział nam to po czasie, pewnie byłoby inne podejście. Na mnie to jednak nie robiło wrażenia.
Który z tych trzech sezonów spędzonych w Koronie był najlepszy dla Ciebie?
– Pierwszy gdy graliśmy w półfinale Pucharu Polski. Drugi sezon był średni, ale też fajny, wtedy dostałem polski paszport. Dało się wyczuć, że można tu coś fajnego zbudować, dlatego przedłużyłem kontrakt o trzy lata. Gdyby tak nie było, to na pewno bym tego nie zrobił. Szło wszystko w dobrym kierunku, ale zaczęły się te problemy, o których już mówiłem.
A najtrudniejszy moment?
– Ostatnie sześć miesięcy. Pierwsze pół roku było w porządku. Walczyliśmy, graliśmy nieźle. Pamiętasz ostatnie dwa mecze przed zimową przerwą? Wygraliśmy z Cracovią grając w dziewięciu, a tydzień później w Szczecinie w dziesiątkę. Każdy jechał na święta w dobrych humorach, była świetna atmosfera. Wyniki robią atmosferę. Jak zaczęliśmy treningi, to pojechaliśmy na obóz do Turcji i zaczęły się problemy. Nikt nam nie był w stanie powiedzieć o co chodzi. Wymagano od nas, żeby obniżyć swoje zarobki o połowę. Teraz wyobraź sobie obcokrajowca. Jak ja bym teraz w Grecji nie dostawał pensji przez trzy czy cztery miesiące i klub by przyszedł do mnie i kazał obniżać pensję o 50%, to też bym powiedział nie. Chodzi mi o to, że jakby klub z nami rozmawiał, to na pewno wyglądałoby to całkowicie inaczej. Chłopaki się denerwowali. Od tego momentu widziałem, że będzie bardzo, bardzo trudno. To jeszcze bardziej ukształtowało mój charakter. Najważniejsze, żeby się nie załamać i patrzeć w przód.
Byłeś jednym z pierwszych piłkarzy, który zgodził się na obniżkę kontraktu i do tego samego namawiałeś kolegów.
– Szczerze mówiąc nie wiem czy jednym z pierwszych, ale zgodziłem się na to. Nie było łatwo się ze wszystkimi dogadać, dlatego każdy chodził indywidualnie i rozmawiał z zarządem.
Dlaczego Twoja przygoda z Cracovią była tak mało udana? Zagrałeś zaledwie pięć meczów (plus dwa w rezerwach).
– Od razu doznałem kontuzji. Wróciłem po sześciu tygodniach i szybko zacząłem grać, ale trener mnie potrzebował to byłem gotowy. Nie było to dobre dla mojego zdrowia. Znów zaczęły się problemy i uraz. Nie będę się usprawiedliwiał, ale po prostu mi tam nie wyszło.
Po grze w Cracovii wybrałeś Grecję.
– Wrócę znów do trenera Iraklisa Metaxasa. Zadzwonił do mnie i zapytał co się działo, że nie grałem w Cracovii. Opowiedziałem mu o całej sytuacji. Powiedział, że będzie trenerem w PAS i żebym do niego przyszedł. Znaliśmy się z wcześniej, bo grałem w juniorskiej reprezentacji Niemiec, a on tam trenował.
Nie jesteś medialną osobą. Nie masz social mediów, mało też udzielasz wywiadów.
– Nie lubię. Ostatnio założyłem Instagram za namową kolegów z Polski i Niemiec. Poprosili mnie i powiedzieli, że chcieliby wiedzieć co się dzieje u mnie. Przede wszystkim teraz w Grecji. Czasami coś wrzucę, ale naprawdę bardzo rzadko. Nie czuję tego, to nie dla mnie. To mój pierwszy wywiad od bardzo, bardzo dawna.
Spędziłeś w Polsce cztery lata i mogłeś zobaczyć jak od środka wygląda polska piłka. Co byś w niej zmienił?
– Dużo można by mówić. To jest bardzo ciekawy temat. Piłka nożna w Polsce ma bardzo duży potencjał. Ostatnio czytałem wywiad z niemieckim trenerem Frankiem Schimdtem, który jest w klubie już od ponad 10 lat. Chodzi o Heidenheim. Wiesz co powiedział? „Skupialiśmy się na dobrej w grze w obronie, bieganiu, ale nigdy nie myśleliśmy o ataku. Ja musiałem się nauczyć, żeby drużyna zaczęła grać w piłkę. Mieć ją przy nodze. Zrobić takie transfery, aby piłkarze rozumieli moją filozofię. Żeby przejść na wyższy poziom, to trzeba więcej grać piłką”.
W tym elemencie polski futbol powinien zacząć się rozwijać. Ta siła, defensywa, dużo biegania mogą zostać, ale żeby poziom piłkarski poszedł do góry, to musimy zacząć grać w piłkę. Jak ten element w Polsce zacznie się rozwijać, to jestem pewny, że nasze kluby za kilka lat będą grały w pucharach regularnie, ale trzeba nad tym pracować i zacząć od najmłodszych.
Śledzisz wyniki Korony?
– Jasne. Mam specjalną aplikację gdzie oglądam mecze swoich byłych drużyn. Cieszę się, że Korona znów jest w ekstraklasie.
Jakie masz plany na przyszłość?
– Chcę wrócić do Polski. Żona tu pracuje. Moim celem jest pomoc w rozwoju polskiej piłki. Chciałbym najpierw zacząć w akademii, bo mam trochę doświadczenia z Niemiec. Widziałem jak się tam pracuje i myślę, że swoim doświadczeniem mogę pomóc i zbudować akademię czy to w Koronie, czy innym klubie. Najważniejsze jest jednak to, żeby dany klub był otwarty na takie plany.
Będę też na pewno robił licencję trenerską, żeby mieć opcję B. To też jest pomysł, aby być trenerem w Polsce lub Niemczech.